
Ministerstwo Zdrowia zdecydowało, że w sklepie spożywczym, czy na stacji benzynowej nie kupimy wielu leków bez recepty, które dotychczas były tam dostępne. Nie będzie można np. dostać popularnych leków z kwasem acetylosalicylowym i dodatkiem kofeiny do rozpuszczania w wodzie, czy tabletek "na grypę" z paracetamolem i innymi składnikami stosowanych przy przeziębieniach. Można będzie jedynie kupić kwas acetylosalicylowy w tabletkach bez dodatków np. popularną polopirynę lub aspirynę albo tabletki jedynie z paracetamolem, bez dodatków.
Choć wybór leków, które mogą być sprzedawane poza apteką zmniejszył się drastycznie, to nadal będzie można kupić produkty lecznicze stosowane w stanach zapalnych jamy ustnej i gardła, ale tylko te zawierające przetwory roślinne, leki pomocne w walce z uzależnieniem od nikotyny, środki antyseptyczne i dezynfekujące, leki stosowane przy chorobie wrzodowej żołądka (tylko dwie tabletki w opakowaniu), leki przeciwbiegunkowe zawierające loperamid (też tylko dwie tabletki w opakowaniu), leki stosowane w alergii zawierające loratydynę (dwie tabletki w opakowaniu), tabletki do ssania stosowane w infekcjach gardła z flurbiprofenem a także takie zawierające cetylpyrydinii z lidokainą.
Stowarzyszenie Leki Tylko z Apteki jest zadowolone z ograniczenia listy środków dostępnych poza apteką ale uważa, że kilka z tych, które na liście zostały, powinny być z niej usunięte.
To pierwszy krok naprzód w kwestii ograniczenia niebezpiecznego, nielimitowanego dostępu do produktów leczniczych w miejscach, w których pacjent nie ma zagwarantowanej ani porady farmaceutycznej, ani również pewności, że leki są właściwie przechowywane. Jest to też krok w stronę rozwiązań europejskich. W znacznej większości państw członkowskich UE regulacje sprzedaży pozaaptecznej są znacznie bardzie restrykcyjne niż w Polsce, co wynika z chęci ograniczenia zjawiska lekomanii i ograniczenia liczby zatruć polekowych. Polska nareszcie idzie tą drogą i faktycznie zaczyna stawiać zdrowie obywateli ponad interesem koncernów farmaceutycznych. Jest to także pierwsza ze strony Ministerstwa Zdrowia znacząca próba ograniczenia uzależnień, szkodliwych interakcji lekowych i zatruć polekowych będących wynikiem niekontrolowanego i nielimitowanego stosowania leków bez konsultacji lekarzem lub farmaceutą.
Prof. dr hab. n. med. Małgorzata Kozłowska-Wojciechowska, kierownik Zakładu Farmacji Klinicznej i Opieki Farmaceutycznej WUM uważa, że wszystkie leki, które znajdują się na liście są łatwo dostępne w aptekach, w związku z czym, nie widzi powodu, żeby je przenosić do sprzedaży sklepowej.
Co ciekawe ograniczamy produkty z kodeiną, dekstrometorfanem, pseudoefedryną, ale udostępniamy jednocześnie syntetyczny opioid, jakim jest loperamid. Biegunka to nie jest choroba, tylko objaw. Nie wolno go zbijać za pomocą leku, trzeba ustalić, dlaczego się pojawiła. Nie widzę powodów, aby w obrocie pozaaptecznym miały być dostępne inhibitory pompy protonowej. Nie są to przecież leki przeznaczone do użytku doraźnego. Zastanawiająca jest również zaproponowana moc kwasu acetylosalicylowego: 300 mg – to nie jest ani dawka rutynowa w prewencji incydentów sercowych, ani przeciwbólowa i przeciwgorączkowa. Obniżono ją więc o 200 mg, kiedy wiadomo, że dawka działająca przeciwbólowo i przeciwgorączkowo to 500 mg – jeżeli mamy dostępne dawki po 300 mg, musimy chcąc nie chcąc wziąć 600 mg. A kto powie dziewczynie z miesiączką, że jeżeli ma gorączkę w trakcie menstruacji, nie wolno kwasu acetylosalicylowego w ogóle wziąć?
W proponowanym wykazie, co bardzo mnie cieszy podano dopuszczalną dawkę leku i postać farmaceutyczną. Zniknęła też kofeina, która często występowała w połączeniu z paracetamolem i powodowała wiele powikłań. Producenci leków nie będą mogli również łączyć substancji czynnych w dowolny, niekontrolowany sposób.
Jest on skuteczny dopiero po 3 dniach terapii. Szukam uzasadnienia, dlaczego ktoś w sklepie spożywczym chciałby kupić ten lek. Nadużywanie go po kilku tygodniach może powodować hipomagnezemię. Zaskoczeniem jest również obecność na tej liście loperamidu. Główną przyczyną biegunki jest często infekcja bakteryjna. Doraźnie, na biegunkę doradziłabym pacjentowi raczej węgiel leczniczy, który jest jednak lekiem bezpieczniejszym i w razie infekcji bakteryjnej będzie skuteczniejszy.
No właśnie. Po pierwsze zmniejszenie opakowań leku będzie działało tylko przez jakiś czas. Później ludzi nauczą się, że tych tabletek ze spożywczego trzeba brać więcej, żeby zadziałały. Kupią też kilka opakowań, jeśli będą chcieli mieć więcej tabletek. Generalnie zmniejszenie asortymentu leków poza aptekami raczej nie wpłynie, moim zdaniem, na bezpieczeństwo, czy mniejszą ilość zatruć lekami. Jeśli ktoś będzie chciał "zjeść" nadmierną ilość paracetamolu lub ibuprofenu, to i tak to zrobi. Tutaj może pomóc jedynie edukacja społeczeństwa, które często nie ma pojęcia, że biorąc dwa różne leki zażywa podwójną dawkę tej samej substancji czynnej albo uważa, że paracetamol jest tak słabym i niegroźnym lekiem, że można go "jeść" garściami.
Napisz do autora: [email protected]