
W Europie lawinowo rośnie liczba zachorowań na odrę – to nie jest informacja, którą można pominąć. Odra jest bardzo zakaźną chorobą. Prof. Andrzej Radzikowski widział na własne oczy, do czego prowadzi brak szczepień. Pracuje jako pediatra od 1966 roku. W rozmowie z naTemat opowiada o erze przed szczepieniami.
W pierwszym półroczu tego roku WHO odnotowało już 41 tys. przypadków zachorowań na odrę w Europie, a mówiono, że ubiegły rok był rekordowy, kiedy chorych było ponad 20 tys. osób i to przez cały, a nie pół roku. Dlatego wizja powrotu odry staje się dość realna. To niestety cena za słuchanie bredni, które nie mają nic wspólnego z nauką, a które napędzają popularność ruchom antyszczepionkowym, znachorom, którzy z medycyną opartą na faktach nie mają nic wspólnego.
Epidemiolodzy alarmują, że w Europie rośnie liczba zachorowań na odrę. Według najnowszych danych Światowej Organizacji Zdrowia tylko w pierwszym półroczu w Europie odnotowano 41 tys. przypadków odry u dzieci i osób dorosłych.
Jak podaje Główny Inspektorat Sanitarny, najwięcej zachorowań jest na Ukrainie. Dużą liczbę odnotowano także w Rumunii, Francji, Gruzji, Grecji, Włoszech, Rosji i Serbii. 37 osób zmarło z powodu odry.
Odra szybko rozwija się w populacji, jeśli nie jest zachowana odporność zbiorowiskowa. Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, aby wszczepienie populacji było na poziomie nie mniejszym niż 95 proc. Kiedy wszystkie kwalifikujące się osoby są zaszczepione, nie ma wystarczającej liczby osób podatnych na podtrzymanie transmisji choroby zakaźnej.
Wielu z nas już nie pamięta tej choroby, bo w Polsce praktycznie przestała występować - wyeliminowały ją sczepienia. Niektórym wydaje się, że to "takie coś niegroźne z wysypką", a jeszcze inni nie są w stanie powiedzieć zupełnie nic na jej temat.
Dodaje, że pod koniec lat 60. i na początku lat 70., kiedy w rodzinie zachorowało nagle dziecko, to rodzice, nawet ci mniej zamożni, wzywali lekarza do domu. Wtedy nikomu nie przyszło do głowy, żeby zabierać chore dziecko na izbę przyjęć i czekać tam na poradę lekarską kilka godzin.
Profesor Radzikowski wspomina, że nierzadko dochodziło do powikłań bakteryjnych (odra to choroba wirusowa - przyp. red.)
W przebiegu odry dochodziło np. do zakażeń pneumokokowych lub zakażeń gronkowcem złocistym, z którym walka w tamtych czasach była bardzo trudna. Odra nie była błahą chorobą, zdarzały się nawet przypadki śmiertelne, do których dochodziło z powodu powikłań w przebiegu tej choroby.
W latach 60. prof. Radzikowski jeździł na wizyty domowe, teraz z chorymi dziećmi rodzice przyjdą do przychodni, część pojedzie na tzw. nocną pomoc lekarską, a jeszcze inni trafią na szpitalny oddział ratunkowy.
Wzrost zachorowań na odrę w Polsce jest jak najbardziej możliwy, ponieważ w ostatnich latach bardzo spadła wyszczepialność przeciwko tej chorobie. Wszystko za sprawą działań ruchów antyszczepionkowych, które szczególnie upodobały sobie obrzydzanie szczepionki przeciwko odrze, śwince, różyczce (od lat nie stosuje się szczepionki tylko przeciwko odrze, a jedną szczepionkę przeciw tym trzem chorobom tzw. MMR - przyp.red.), która jest w Polsce w tzw. kalendarzu szczepień obowiązkowych.
Wszystko przez pracę dr. Andrew Wakefield opublikowaną w Lancecie, w które podawał nieprawdziwą informację o związku szczepionki MMR z występowaniem autyzmu. Kiedy okazało się, że informacja jest zwyczajnym naciąganiem faktów, nawet nie pomyłką, Wakefieldowi odebrano za to m.in. prawo wykonywania zawodu lekarza.
Obserwuj nas na Instagramie. Codziennie nowe Instastory! Czytaj więcej