
Musimy zmieniać myślenie ludzi. Jeśli pamiętają to co było 15 - 20 lat temu, to musimy im wytłumaczyć, że w leczeniu stwardnienia rozsianego mamy już inny świat i innych chorych - tłumaczy Malina Wieczorek, prezes Fundacji SM-Walcz o Siebie.
Stwardnienie rozsiane, to choroba, która zaczyna się w młodości. Może zdarzyć się np. tak, że rodzice osoby, która chce związać się z osobą chorą na SM, odradzają taki związek. Uważają, że to się nie uda, że wiąże się z problemami, ogromnym trudem w życiu czy niepełnosprawnością itd.
Stwardnienie rozsiane (SM) jest przewlekłą, autoimmunologiczną, zapalną, demielinizacyjną chorobą ośrodkowego układu nerwowego Układ odpornościowy chorego zwalcza komórki w tkance nerwowej własnego organizmu.
Osoba dobrze leczona normalnie funkcjonuje w środowisku zawodowym i rodzinnym.
W leczeniu stwardnienia rozsianego mamy dwie linie leczenia. O ile w pierwszej linii mamy duży wachlarz leków, o tyle druga linia już kuleje.
Czekamy na trzy leki, które są już dostępne na świecie. Mamy nadzieję, że zostaną wprowadzone do refundacji na wiosnę. To będzie kolejny przełom w leczeniu SM. Te leki właściwie redefiniują cały układ immunologiczny. Dają nadzieję, że u chorych przestanie powtarzać się proces zapalny.
Jak tłumaczy Malina Wieczorek, są dwa podejścia do leczenia - indukcyjny i eskalacyjny. Eskalacyjny zakłada podawanie coraz silniejszych leków, a indukcyjny - podanie na początku bardzo silnego leku z nadzieją na przebudowę systemu immunologicznego. Jak będzie leczony pacjent zależy od decyzji lekarza i od odwagi samego pacjenta, bo wiadomo, że silniejsze leczenie może dawać różnego typu działania niepożądane.