
– W języku angielskim "blue" oznacza nie tylko "niebieski", ale również "smutny". Trzeci poniedziałek roku określony został jako dzień najbardziej depresyjny. Właśnie zdaliśmy sobie sprawę, że z postanowieniami noworocznymi nie wyszło nam najlepiej, za oknem mamy chłód, ciemność, deficyt światła słonecznego, a dodatkowo żyjemy od wielu miesięcy w pandemii, jesteśmy zmęczeni, nie spotykamy się z bliskimi, pracujemy zdalnie i bardzo brakuje nam kontaktów z ludźmi – podkreśla Justyna Soroka, psycholog ze Szpitala Miejskiego nr 4 w Gliwicach.
REKLAMA
Najbardziej narażone są osoby między dwudziestym a trzydziestym rokiem życia, w szczególności kobiety. Jeśli mamy skłonności do stanów depresyjnych, do tego jeszcze dojdą takie czynniki jak brak słońca, zimno, początek roku i pojawiające się myśli o kolejnych, trudnych dniach pracy zdalnej, a w mediach słyszymy informacje o Blue Monday - zaczynamy wierzyć, że to rzeczywiście najbardziej smutny dzień roku – dodaje psycholożka.
Gorsza strona rzeczywistości
Każdy z nas musi sam zadać sobie pytanie, na ile nasze samopoczucie zależy od tego, jak interpretujemy napływające z zewnątrz informacje i tłumaczymy sobie nasze samopoczucie tym, czego dowiemy się z przekazów. Można tu przedstawić zjawisko określane jako samospełniające się proroctwo. Nastawiamy się negatywnie, zaczynamy dostrzegać tę gorszą stronę naszej rzeczywistości, tracimy motywację do działania.Czytaj także: Wciąż się zamartwiasz i czujesz lęk? To może być GAD – w pandemii to zaburzenie się nasila