
– Tata nie ma parcia, żeby funkcjonować, tata się po prostu zamyka. Nauczyliśmy się z tym żyć, ale boli mnie, że cierpi. Boli mnie też, że najbliższe otoczenie nie do końca to wszystko rozumie – mówi jedna z rozmówczyń, która podzieliła się z naTemat swoimi doświadczeniami. Doświadczeniami, które z perspektywy córki mężczyzny chorującego na depresję, są zupełnie inne, niż z perspektywy partnerki. Oto, jak wygląda życie u boku mężczyzny z depresją.
Ten tekst jest częścią naszego cyklu o męskiej depresji:
- 4 mężczyzn z depresją opowiada o swojej chorobie
- "Facet boi się pójść na terapię. Lepiej powiedzieć to inaczej"
- Wywiad z psychiatrą o specyfice męskiej depresji
- Najohydniejsze teksty, które można powiedzieć facetowi w depresji
Tata Małgorzaty był zawsze wesoły i energiczny. Był duszą towarzystwa. Wszystko zmieniło się w 2011 roku – wtedy zmarła jego matka.
Z perspektywy dziecka i osoby chorej na depresję mogę powiedzieć, ze najciężej jest wtedy, kiedy widzisz, że ta osoba cierpi, cierpi wewnętrznie, a to jest według mnie gorsze, bo nie możesz doraźnie pomóc, nie możesz podać paracetamolu. Leki pomagają po czasie...
Patrzysz na osobę, którą kochasz najbardziej, ona tak bardzo cierpi i nie możesz jej pomóc. Jeśli to jest tata, to nagle masz uświadamiasz sobie, że to ty stajesz się rodzicem i musisz go chronić. Staram się go chronić, wyciągać do kina na spacery. Wiem, że to nie pomaga na depresję, ale jednak próbuję.
Z perspektywy czasu chyba zaczęłam dostrzegać, że problem leży tutaj głębiej. Partner chyba zawsze był osobą despotyczną, nie znoszącą sprzeciwu. Depresja w jakiś sposób stała się sposobem na usprawiedliwianie takich zachowań. Jednak na dłuższą metę tak się nie da.
Był uparty, problemy zamiatał pod dywan
Kamila zgodziła się nam opowiedzieć o relacji, która należy już do przeszłości. Ze swoim byłym partnerem tworzyła związek przez sześć lat. On jest Anglikiem i w Anglii przez ten cały czas mieszkali. Niepokojące objawy, dotyczące depresji, mężczyzna zdradzał już na początki ich wspólnego życia.To, że w jego rodzinie było problemy psychicznie, było tabu... Woleli mówić, że to tylko fizyczna przyczyna, że to deficyty B12. Po rozstaniu próbowałam jeszcze załatwić mu terapię uzależnień, ale NHS tego w zasadzie nie pokrywa. To, co mnie uderzyło, to teraz szans na wizytę u specjalisty.
Co czułam? W pewnym momencie strach. Byłam w obcym kraju, skaza na obcego człowieka i bez pomocy, gdyby jego stan się pogorszył na tyle, że nie będzie w stanie funkcjonować. A czasem było bardzo źle, doszły lęki, mania prześladowcza i problemy psychosomatyczne... Dlatego zawsze powtarzam, że nie tylko Polska i polskie rodziny maja problem z dotarciem do specjalistów... W Anglii jest to samo, a nawet gorzej.