
W takich historiach są i cierpienie rodziny, która musi radzić sobie z traumą po stracie dziecka, i rodziny, która czekając na dawcę, patrzy, jak ich dziecko gaśnie. Lista najmłodszych pacjentów oczekujących na przeszczep ciągle rośnie, ale dawców cały czas brakuje. Problemem jest brak świadomości transplantologii i brak rozmów na ten temat, dlatego specjaliści i ludzie, których dzieci dostały szansę na przeżycie, dzielą się swoim doświadczeniem.
W każdej chwili może być źle
– Lepiej tego nie przeżyć... Dzieci biegały bez problemu, cieszyły się życiem, a nagle z dnia na dzień dowiadujemy się, że za chwilę któregoś może zabraknąć – mówi Tomasz Rogowski tata Alana i Olafa, dwóch chłopców, którzy znaleźli się na liście dzieci czekających na przeszczep serca.Lekarze robią, co mogą
W Polsce większość przeszczepów organów u dzieci przeprowadzają specjaliści ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, które jest wiodącym ośrodkiem transplantacyjnym w kraju. Jednak starania lekarzy oraz światowe standardy opieki i leczenia nie wystarczają – sytuacja od lat nie jest najlepsza.Jeśli taka osoba nie żyje, to jej już nie jesteśmy w stanie pomóc, ale jej narządy są w stanie uratować inne dzieciaki. Jeden dawca nie ratuje jednej osoby. Jeśli spełnia wymogi kwalifikacji medycznej, można pobrać od niego płuca, nerki, wątrobę, serce…
Nieraz słyszeliśmy o dziecku, które zjadło grzyba muchomora. Chirurdzy transplantolodzy mają naprawdę niewiele czasu na przeszczepienie wątroby. Jeśli nie uda się tego szybko zrobić, to mamy zgon po stronie i dawcy, i biorcy.
Potrzebny przeszczep dwóch serc
Diagnoza, którą usłyszeli państwo Rogowscy, rozpoczęła kolejny etap w ich życiu. Do szpitala na kilka tygodni trafiał raz Alan, raz Olaf. Zdarzało się też, że przebywali na jednym oddziale jednocześnie.Sztuczna komora wspomaga pracę krążenia. U jednego i drugiego syna sytuacja była taka, że serce nie dawało rady pompować krwi.
Ta sztuczna komora to taki wózek ważący około 100kg, powiedzmy wielkości wózka sklepowego, który musi być podłączony do prądu lub jakiegoś akumulatora. To się pcha razem z pacjentem.
Brakuje rozmów
Bogumiła Król przyznaje, że problemem jest to, że w Polsce o transplantologii, zwłaszcza dziecięcej, się nie rozmawia, a to przekłada się na liczbę zgłoszeń dawców. To zbyt trudny temat, zbyt wrażliwa materia. Trudność polega przede wszystkim na tym, że w większości przypadków tylko dziecko może dać życie drugiemu dziecku.To jak wygrana w lotto
Starszy z braci otrzymał nowe serce jako pierwszy, w marcu 2021 roku. Na to drugie, które miało uratować Olafa, trzeba było jeszcze poczekać. – Alan jest większy, a wielkość pacjenta ma znaczenie, jak serce jest za duże, to nie zmieści się w klatce piersiowej. Oznacza to, że Alan mógł otrzymać serce nawet od młodego, ale małego dorosłego, natomiast Olaf tylko od innego dziecka – wyjaśnia Tomasz Rogowski.Artysta stworzył mural, na którym przedstawił kolorowego, pluszowego misia, który trzyma w objęciach anatomiczne serce. Czy jest to przyjęcie daru serca, czy może jednak przekazanie, nie wiadomo.
Bezcenne chwile
Zgodnie z prawem obowiązującym w Polsce każdy jest potencjalnym dawcą, chyba że zastrzeże inaczej w Centralnym Rejestrze Sprzeciwu. Brak takiego zastrzeżenia oznacza więc zielone światło dla transplantologów.Nie łączy się rozmowy o śmierci i o możliwym przeszczepie, nie łączy się dwóch trudnych tematów. Najpierw lekarze informują o strategii leczenia, o tym, że pacjent nie rokuje, później o tym, że będzie przeprowadzana diagnostyka śmierci mózgu. Dopiero na końcu mówi się o ewentualnym pobraniu narządów.
Niejednokrotnie rodzice sami wychodzą z inicjatywą. Czasami zadają pytania i wymuszają na lekarzach, żeby zgłosili ich dziecko do Poltransplantu, bo to im pomoże.