
Val Kilmer nie żyje. Zmarł na zapalenie płuc, ale od lat zmagał się z nowotworem gardła. Rak odebrał mu zdolność mówienia. Z powodu przekonań religijnych zwlekał z leczeniem, a w nowotworze szczególnie liczy się czas. Także w raku gardła. Wciąż za mało osób wie, że w co trzecim przypadku tzw. nowotworów głowy i szyi, odpowiedzialna za zachorowanie jest infekcja wirusowa.
Val Kilmer trafił do szpitala w 2015 roku z krwotokiem gardła. Lekarze zdiagnozowali u niego raka, ale aktor wzbraniał się przed leczeniem.
Pseudoreligia opóźniła podjęcie leczenia. Efekty mogły być lepsze?
Media podawały, że Val Kilmer swoją decyzję tłumaczył religią. Aktor należał do Stowarzyszenia Chrześcijańskiej Nauki, które generalnie nie uznaje żadnych lekarstw, bo wszystko da się, ich zdaniem, wyleczyć modlitwą. Założycielka religii Mary Baker Eddy miała być właśnie cudem uzdrowiona po przeczytaniu Biblii.
Niewykluczone, że gdyby Val Kilmer od razu podjął leczenie, nie straciłby jednego z atrybutów aktora, czyli głosu. Nigdy nie da się tego wykluczyć. Aktor początkowo publicznie nawet zaprzeczał temu, że ma raka, a media dowiedziały się o tym m.in. od Michaela Douglasa, jego kolegi z planu filmu "Duch i Mrok". On sam również wcześniej zmagał się z podobnym nowotworem i udało mu się z niego wyjść cało.
Val Kilmer ostatecznie zdecydował się na leczenie. Przeszedł chemioterapię i dwie tracheotomie, a w 2020 ogłosił, że wygrał z rakiem. Nie jest jednak w stanie samodzielnie przełykać pokarmu i musi odżywiać się przez rurkę. Ma też ogromne problemy z wypowiadaniem słów. Stąd użycie przy najnowszej produkcji z jego udziałem sztucznej inteligencji i algorytmu naśladującego głos aktora na podstawie wcześniejszych nagrań z jego udziałem.
W przypadku każdego nowotworu liczy się czas
Przypadek tego aktora może być dla innych przykładem, dlaczego w leczeniu nowotworów tak istotne jest ich wczesne wykrycie, zdiagnozowanie oraz rozpoczęcie leczenia.
Prof. Romuald Krajewski, neurochirurg z Kliniki Nowotworów Głowy i Szyi Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie, w rozmowie z NaTemat.pl podkreśla, że tak jak w przypadku każdego nowotworu, tak również w odniesieniu do raka krtani, wczesne rozpoznanie choroby i rozpoczęcie leczenia, zwiększa istotnie szanse na skuteczne leczenie tej choroby.
Prof. Romuald Krajewski
Neurochirurg z Kliniki Nowotworów Głowy i Szyi Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie
Jak dodaje, akurat w raku krtani wyniki leczenia nowotworu o małym stopniu zaawansowania, to jest 90 proc., a może i więcej wyleczeń, czyli przeżyć pięcioletnich bez nowotworu.
Nie wiemy, co było przyczyną raka gardła u Vala Kilmera, ale u co trzeciej osoby chorej na ten nowotwór przyczyną jest zakażenie HPV. To samo, które u kobiet wywołuje raka szyjki macicy.
Nowotwór rośnie. Im później zaczniemy leczenie, tym gorzej
- Natomiast im później, tym gorzej, aż do takiego momentu, gdy nie jest możliwe leczenie z zamiarem radykalnego wyleczenia, a pozostaje tylko postępowanie paliatywne - wyjaśnia prof. R. Krajewski.
Zwraca uwagę, że nie ma takiego nowotworu, gdzie można powiedzieć, że poczekamy.
- Nowotwór rośnie, daje przerzuty, więc im później zaczniemy go leczyć, tym mamy mniejsze szanse - stwierdza jednoznacznie prof. Krajewski.
Ojczyzna szurii i teorie szkodliwe dla zdrowia i życia
Jak zwraca uwagę neurochirurg, Stany Zjednoczone to ojczyzna antynauki i różnego rodzaju dziwnych pomysłów, które potem rozprzestrzeniają się na świat.
- Tam są tysiące różnych organizacji, które zwalczają naukę i promują bardzo szkodliwe zachowania. To przykre, bo przez takie organizacje niepotrzebnie wiele osób ma złe wyniki leczenia lub umiera - mówi nam prof. Krajewski.
Jak dodaje, również w przypadku aktora Vala Kilmera, brak opóźnienia w leczeniu prawdopodobnie zwiększyłby szanse na jeszcze jego lepsze wyniki.