
Znalazły się osoby, które odradzały mi ujawnienie informacji o chorobie. Twierdziły, że to może wpłynąć na moją karierę (...) - odpowiada w rozmowie z naTemat.pl polska modelka Joanna Borov. Zdecydowała się mówić otwarcie o swoim życiu z endometriozą. To choroba, która dotyka co dziesiątą kobietę.
Kiedy dowiedziała się pani o swojej chorobie?
Dowiedziałam się dwa lata temu, bo wtedy zostałam zdiagnozowana. Tak naprawdę symptomy pojawiały się już wcześniej, tylko to już tak jest u nas kobiet, a mam wrażenie, że szczególnie w Polsce, że ból zgłaszany w trakcie miesiączki jest bagatelizowany, traktowany jako coś normalnego. Słyszymy: "taka twoja uroda, nie przesadzaj, to musi boleć". A dla kobiety nie jest to takie proste, bo bóle związane z endometriozą są bardzo mocne. Endometrioza nie dotyczy tylko narządów rozrodczych, bo potrafi emigrować do innych części ciała, powodować nacieki. Choroba ta powoduje też ogólne osłabienie, bóle stawów.
Przy tak silnym bólu kobiety sięgają po silne środki przeciwbólowe. Ja też je brałam, a to z kolei uderza w inne organy. Z tego powodu miałam kiepskie wyniki krwi, które muszę teraz stale monitorować. To takie koło, które się zamyka; ponieważ kobieta nie może zrobić nic innego, to bierze tabletki przeciwbólowe, które mogą źle oddziaływać na inne organy.
Wrócę jeszcze do pani drogi do diagnozy. W Polsce niektóre kobiety krążą między różnymi lekarzami przez kilka lat, zanim właściwie zostanie rozpoznana ta choroba. Jak wyglądało to u pani?
Bóle w trakcie miesiączki miałam od dawna i myślałam, że tak ma być. Były czasy, że brałam tabletki antykoncepcyjne, które te bóle wyciszały.
Pracuję w Stanach jako modelka i zawsze byłam osobą bardzo aktywną, uprawiałam dużo sportu, a sam modeling to tak naprawdę praca fizyczna, więc ja byłam do tego przyzwyczajona. Natomiast dwa lata temu pojawiło się u mnie od samego rana ogólne poczucie zmęczenia. Czułam się jakbym przebiegła maraton, tak naprawdę nic nie robiąc. Czułam się bardzo słabo i doszły do tego silne bóle stawów. Sama zaobserwowałam i powiązałam ze sobą to, że bóle stawów pojawiają się przy miesiączce i przy owulacji. Byłam wtedy akurat u rodziców w Polsce i poszłam na wizytę do ginekologa, który powiązał te fakty. Zrobiliśmy badania i wtedy okazało się, że to endometrioza.
Może więc mówić pani o szczęściu, że ta choroba została u Pani tak szybko zdiagnozowana.
Tak. Jednak choroba w momencie diagnozy była już mocno rozwinięta, bo to był trzeci stopień endometriozy. Lekarz poradził mi, aby nie robić od razu operacji, ale przez rok spróbować z terapią farmakologiczną. Wróciłam więc do Stanów. Miałam wrażenie, że objawy wyciszyły się, ale to było tylko na chwilę, a potem zaczęły się zaostrzać. W Stanach ginekolog podczas kontroli powiedział, że potrzebna jest jednak operacja.
Dlaczego zdecydowała się pani na operację w Polsce?
Stanęłam przed dylematem czy operację wykonać w Stanach, czy w Polsce. Przesądził fakt, że w Stanach nie mam żadnej rodziny, która mogłaby pomóc mi po zabiegu. Moja siostra w Polsce znalazła mi dobrą prywatną klinikę. Niestety w Polsce na NFZ nie byłoby to możliwe. Mam wrażenie, że państwo polskie nie traktuje w ogóle endometriozy jako poważnej choroby, bo dotyczy ona kobiet, a te nie są w obecnej sytuacji politycznej poważnie traktowane. Dla kobiety z endometriozą w Polsce jedynym wyjściem jest prywatna operacja. Jednak te są dość drogie.
Ja jestem już po operacji i jestem bardzo zadowolona, że to zrobiłam. Jednak to dość poważna operacja. To nie jest zabieg, po którym wychodzisz ze szpitala po dwóch dniach. Przez miesiąc po operacji czułam się kiepsko i potrzebowałam opieki.
Mam nadzieję, że teraz już wszystko wróciło do normy?
Tak. Minęło już osiem tygodni od operacji. Lekarz uprzedzał, że najtrudniejszy będzie pierwszy miesiąc. Teraz z każdym dniem widzę poprawę, jest coraz lepiej. Niestety endometrioza to choroba na całe życie, której nie da się wyleczyć, więc muszę stosować odpowiednią dietę, fizjoterapię, ćwiczenia. Niezbędne są też regularne częstsze badania i wizyty u ginekologa.
Czy choroba wpłynęła także na pani karierę?
Niestety tak. Po pierwsze bardzo źle się czułam. Zaczęłam rezygnować z wybiegów. W ubiegłym roku zrobiłam jeden czy dwa pokazy, ale był to dla mnie mocny wysiłek. Ostatnia sesja, jaką robiłam jeszcze przed wyjazdem ze Stanów, to było zlecenie dla bardzo dużej firmy, dobry kontrakt. Chciałam to zrobić, a był to jeden dzień pełen pracy. Było to dla mnie o wiele bardziej męczące, niż wcześniejsze sesje. Nie czując się dobrze, wybierałam tylko pojedyncze zlecenia.
W późniejszych stadiach choroby przytyłam, co też miało wpływ na pracę. Byłam przyzwyczajona do aktywności, ale przez ból i zmęczenie, musiałam zrezygnować ze sportu. Miałam też psychicznie gorsze dni i wtedy jadłam więcej. To wszystko wpłynęło na moją karierę.
Mimo to odważyła się pani i publicznie mówi o swojej chorobie, co może mieć wpływ na ewentualne kontrakty?
Znalazły się osoby, które odradzały mi ujawnienie informacji o chorobie. Twierdziły, że to może wpłynąć na moją karierę, że niektóre firmy być może nie będą chciały ze mną pracować. Miałam też takich doradców, którzy mówili, że to może odstraszyć mężczyzn, potencjalnych partnerów.
Zdecydowałam się mimo tego mówić o mojej chorobie, bo gdy sama robiłam research, natrafiłam na historię młodej dziewczyny w Stanach - Trinity Graves, która miała ciężką endometriozę. Nie udźwignęła tego ani fizycznie, ani psychicznie i popełniła samobójstwo. Nawiązałam kontakt z jej mamą, która mocno działa, aby podnosić świadomość o tej chorobie, aby kobiety z endometriozą nie czuły się osamotnione.
Endometrioza to choroba, z którą się zmagam, która jest częścią mojego życia, a mówiąc o tym, mogę komuś pomóc. Świadomość się zwiększa. Kobiety zaczną się badać, a gdy coś u siebie podejrzewają, przyjrzą się temu. Poczują też, że nie są same z chorobą, że dotyczy ona większej grupy.
O tej chorobie mówią też duże gwiazdy. Sharon Stone zdecydowała się powiedzieć, że dziewięć razy poroniła. Whoopi Goldberg również ma endometriozę. Zaczyna się mówić o chorobie i zwiększa się dzięki temu empatia wobec kobiet z endometriozą. Jak pokazujemy, przez co przechodzi kobieta, jak ciężki jest to ból, jak to uderza w psychikę, to zwiększa się empatia osób, które nie mają takiej przypadłości.
Jednak świat mody i show-biznesu to specyficzna branża. Z jaką reakcją spotkała się pani w tym środowisku?
Reakcja była bardzo dobra. Otrzymałam mnóstwo pozytywnych wiadomości od ludzi, z którymi pracowałam od lat. Zostałam też zaproszona do udziału w kongresie dla kobiet, który będzie poruszał takie tematy jak przemoc wobec kobiet, dyskryminację, ale też choroby, jak rak piersi i właśnie endometrioza.
Jeżeli chodzi o firmy modowe, sesje i wybiegi, to nie wiem jeszcze, jak to będzie. Wracam do Stanów w połowie kwietnia. Mam nadzieję, że moja choroba nie wpłynie negatywnie na przyszłe kontrakty.
Wspomniała Pani, że choroba często prowadzi do depresji, gorszego nastroju, bo trzeba udźwignąć fizycznie, ale i psychicznie ciągły ból. Czy Pani również odczuła takie skutki?
Niestety tak. Jak ja zaczęłam się dzielić informacją o mojej chorobie, to wiele osób pisało do mnie nawet w prywatnych wiadomościach. Makijażystka, z którą pracowałam wielokrotnie, napisała, że przez endometriozę nie może mieć dziecka, poroniła kilkukrotnie i nie jest już w stanie podjąć kolejnej próby.
Ten ból fizyczny sprawia, że od razu gorzej czujemy się psychicznie. Szczególnie jeżeli jest to ból, który trwa ciągle. To odbiera radość z życia.
Moja branża jest dość stresująca, więc ja jeszcze przed chorobą zawsze szukałam technik, aby trzymać równowagę. To medytacje, aktywność fizyczna. Czytam też dużo książek o rozwoju osobistym, aby nie wpaść w żadnego "doła". Miałam gorsze momenty, bo pojawiał się strach czy jeszcze kiedykolwiek będę się dobrze czuła, czy jeszcze kiedyś przyjdzie taki moment, gdy nie będę musiała przeżywać tego ciągłego bólu.
Endometrioza ma też inne oblicze, bo u wielu kobiet obniża szansę na macierzyństwo.
Myślę o tym i dlatego zdecydowałam się na zamrożenie swoich jajeczek. W Stanach jest już bardzo rozwinięte korzystanie z metody in vitro. To coś fantastycznego. To pomoc dla ludzi, którzy z różnych przyczyn nie mogą mieć dziecka, a bardzo chcą.
Bardzo dziękuję za rozmowę. Pozostaje mi życzyć szybkiego powrotu do formy po operacji i możliwości pracy.
Dziękuję bardzo. I dziękuję, że podjęła pani ten temat, bo to może pomóc kobietom, które szukając informacji o chorobie. Przekonują się, że nie tylko ich to dotyczy, że nie są z tym same.
Zobacz także
