
Cmokanie, siorbanie, chrupanie, chrząkanie, pociąganie nosem i oczywiście: mlaskanie oraz chrapanie. Dźwięki wydawane przez jednych, drugich prowadzą do białej gorączki. To zaburzenie ma swoją nazwę: mizofonia. Jednak wciąż brakuje leków lub sposobów na okiełznanie tej przypadłości. To się może wkrótce zmienić za sprawą polskiej badaczki.
Chyba każdy ma przynajmniej jeden odgłos - pośrednio lub bezpośrednio wytwarzany przez człowieka, który wyprowadza nas z równowagi. Reakcja pewnych osób, może być tak ekstremalna, że nie są w stanie normalnie funkcjonować. Pozornie przypomina to połączenie alergii z nerwicą natręctw, ale naukowo udowodniono, że nie ma z tym nic wspólnego.
Ta moja nadwrażliwość była bardzo często powodem kłótni przy rodzinnym stole. Mój tata je dosyć głośno, a ja nie potrafiłam powstrzymać się od zwracania mu uwagi i wtedy się zaczynało, że go pouczam, że będzie jadł jak będzie chciał itd. Po takiej wymianie zdań atmosfera nie była raczej sielankowa, a zdarzało się też tak, że tata wychodził z talerzem. Dzisiaj staram się opanować, ale na wszelki wypadek nie siadam w bezpośrednim sąsiedztwie taty.
Żucie gumy to u mnie absolutny numer jeden. Jest nie do wytrzymania bez względu na okoliczności. Przy otwartych ustach żującego, czuję obrzydzenie i autentyczną agresję. Nawet głośniejsze dźwięki nie przeszkadzają mi w izolowaniu i słyszeniu żucia, mlaskania. siorbania. Jednak, co zabawne nie przeszkadzają mi dźwięki jedzenia w knajpie. No chyba, że ktoś naprawdę ciamka.
A może mizofonia bierze się z mizantropii, czyli nienawiści do ludzkości? Wszak tyle się mówi o naszym gatunku jako największym szkodniku na Ziemi. A antynatalizm jest ostatnio w modzie, część osób nie chce mieć nawet dzieci w obawie przed katastrofą klimatyczną.
Jakiś procent osób z mizofonią pewnie powie, że nie lubi ludzi, ale to samo mogą powiedzieć osoby bez mizofonii albo osoby z innymi zaburzeniami. Nie ma spójnych danych na temat osobowości i temperamentu osób z mizofonią.
Dobrym przykładem tego, jak mało wiemy o tej przypadłości, jest polska strona zaburzenia na Wikipedii - ma dosłownie kilka zdań. To paradoks, bo nadwrażliwość na dźwięki prawdopodobnie doskwiera sporej części społeczeństwa od dawien dawna. Tymczasem badania pod tym kątem prowadzone są dopiero... od 5-6 lat. Trudno też powiedzieć, ile osób dotyka. Dane są niespójne.
Wygląda na to, że rozpowszechnienie mizofonii zależy od tego w jaki sposób się ją definiuje i czym się ją mierzy. Dane wskazują, że może to być od 3 do 20 procent. Z tym, że te 20 procent to już taka mizofonia bardzo "szeroka". Na pewno nie jest tak, że 20 proc. populacji doświadcza tak ekstremalnych reakcji emocjonalnych na pewne odgłosy, które z znaczny sposób obniżają jakość życia.
Terapii czy leku likwidującego mizofonię niestety nie ma. – Jednak badania wskazują na skuteczność pewnych technik terapii poznawczo-behawioralnej. Nie oznacza to, że nie warto szukać pomocy. Sama wiedza o tym, czym jest mizofonia, skąd się biorą takie, a nie inne reakcje jest często pomocna – mówi doktorantka.
Co bardzo ważne, ludzie często dokonują błędnych autodiagnoz. Myślą, że mają mizofonię, a ich reakcje na dźwięki mogą być np. związane z PTSD, co akurat można leczyć często z powodzeniem. Czasem wyolbrzymione reakcje na dźwięki mogą być bezpośrednio związane z innymi zaburzeniami psychicznymi.
Jeśli po przeczytaniu tego czy innego tekstu, ktoś się zastanawia "o, ja tak mam, to może powinienem się martwić?", ale wcześniej nie zauważał żadnych problemów, to na pewno nie powinien się martwić. Mizofonii nie da się niezauważyć. Można nie wiedzieć, że takie zjawisko jest opisane, albo jak się nazywa, ale na pewno jak się doświadcza reakcji mizofonicznych, to się to od wielu lat o takich reakcjach wie.
Często mizofoniczne dźwięki powtarzają się regularnie lub trwają zbyt długo, by je przetrwać. Wtedy nie pozostaje nam nic innego, jak pokonanie wstydu i poinformowanie "generatora dźwięków" o naszym cierpieniu (i nie obrażajmy się, jeśli sami zostaniemy poproszeni o uciszenie się). To również może być bolesne doświadczenie.
Dobrze jest jednak pamiętać, że często osoby wydające awersyjne odgłosy nie są tego świadome, nie robią na złość (no, chyba że właśnie robią). Jeśli zostaną "zaatakowane" znienacka, mogą również odpowiedzieć atakiem. Dlatego myślę, że nie warto czekać na moment, w którym jesteśmy u kresu wytrzymałości, tylko zorganizować rozmowę z kolegą z biura, rodzicem, partnerem itd. na spokojnie, w momencie, w którym dźwięki nie występują.
Odpowiedzi na niektóre pytania może dostarczyć prowadzony przez moją rozmówczynię "Projekt-dźwięk". Składa się tak naprawdę z kilku mniejszych i większych badań. Jej zespół zakończył już prace nad kwestionariuszem do pomiaru mizofonii. Niedługo zostanie on opublikowany.
Chcemy poznać psychologiczne i psychofizjologiczne uwarunkowania mizofonii. Szczegółów nie mogę zdradzać na tym etapie. Na wyniki tych badań trzeba jednak będzie jeszcze poczekać (na pewno co najmniej 1-1,5 roku). To długie i żmudne badania.