Tropikalny wirus w Europie. Czy grozi nam epidemia? Ekspertka: "W Polsce już są przypadki gorączki"

Dorota Szadkowska
18 lipca 2025, 12:42 • 1 minuta czytania
Komary migrują z tropików do Europy. Przynoszą ze sobą wirusy wywołujące choroby. Nie na wszystkie są szczepionki. Francja ma już poważny problem Czy Polska też jest zagrożona? Fot. Kolaż (wykorzystano zdjęcie z Canva.com)
Tysiące zakażeń na wyspie Reunion to jeszcze nie koniec. Wirus chikungunya przeniósł się już do kontynentalnej Francji. Co z Polską? O komentarz poprosiliśmy prof. dr hab. med. Katarzynę Sikorską z Krajowego Ośrodka Medycyny Tropikalnej. Ekspertka wskazała na jeszcze inne zagrożenie dla naszego kraju.

Wirusy są nieprzewidywalne, nigdy nie wiadomo, gdzie i kiedy się uaktywnią. 

Na Reunion, francuskiej wyspie u wschodnich wybrzeży Afryki, odnotowano w tym roku około 51 tys. przypadków gorączki chikungunya (do maja 2025 r.) i na razie nie widać końca tej epidemii. W 14 krajach wystąpiło już około 220 tys. zakażeń i 80 zgonów z powodu choroby przenoszonej przez komary.


Tropikalny wirus w Europie. Gorączka chikungunya w Polsce

Wirus chikungunya jest przenoszony przez komary rodzaju Aedes, gatunki Aedes albopictus czy Aedes aegypti, charakterystyczne dla strefy klimatu gorącego, inwazyjne w Europie i obecne w basenie Morza Śródziemnego. Te same gatunki komarów przenoszą także inne wirusy jak Denga czy Zika. W Polsce jeszcze ich nie ma… na razie.

– Sytuacja może ulec zmianie, gdyż w regionie południowym naszego kraju potwierdzono stanowiska innych pokrewnych inwazyjnych gatunków komarów rodzaju Aedes – mówi prof. dr hab. med. Katarzyna Sikorska, specjalistka chorób zakaźnych i chorób wewnętrznych z Kliniki Chorób Tropikalnych i Pasożytniczych, Krajowego Ośrodka Medycyny Tropikalnej w Gdyni.

– W Polsce pojawiają się pojedyncze przypadki gorączki chikungunya, importowane ze strefy tropikalnej, natomiast tysiące zakażeń na wyspie Reunion teoretycznie może skutkować wzrostem ich liczby w innych regionach – dodaje prof. dr hab. med. Katarzyna Sikorska.

Ocieplenie klimatu zachęca komary do wędrówek. Więcej siedlisk w Europie

Bez wątpienia, jedną z głównych przyczyn rozprzestrzeniania się wirusa chikungunya są zmiany klimatyczne.  – Monitoring siedlisk komarów Aedes w XXI wieku, prowadzony przez naukowców zajmujących się badaniem rozprzestrzeniania się tych gatunków stawonogów, wskazuje, że ich siedlisk w Europie jest coraz więcej. Komary mają coraz lepsze warunki do przetrwania, bo zimy są coraz łagodniejsze – mówi prof. dr hab. med. Katarzyna Sikorska z Krajowego Ośrodka Medycyny Tropikalnej w Gdyni.

Z tego właśnie powodu występują już lokalne zakażenia, choć na razie nie jest ich dramatycznie dużo i dotyczą głównie krajów basenu Morza Śródziemnego.

– Są uważnie śledzone przez służby europejskie monitorujące zagrożenia patogenami tropikalnymi. Zmiany klimatyczne i związane z tym zmiany środowiska sprawiają, że możemy być świadkami zmian w epidemiologii występowania chorób wektorowych, w tym przenoszonych przez komary – uważa prof. dr hab. med. Katarzyna Sikorska.

Jak można zakazić się wirusem? Objawy gorączki chikungunya

Człowiek może zarazić się przez ugryzienie komara, który ma wirus chikungunyawe we krwi. Bezpośrednie zakażenie z człowieka na człowieka nie jest możliwe. Chociaż…

– Ekstremalnie można rozważać zakażenie związane z przetaczaniem krwi, przeszczepieniem narządu, gdy dawca jest osobą w trakcie wiremii, czyli w okresie namnażania się wirusa. Ale ten okres jest zwykle krótkotrwały i przemijający – zauważa prof. Katarzyna Sikorska. 

Gorączka chikungunya charakteryzuje się silnymi dolegliwościami bólowymi stawów, towarzyszącymi innym tzw. objawom grypopodobnym, występującym w wielu infekcjach wirusowych – gorączce, bólom głowy, bólom mięśni czy wysypce.

– Jednak w odróżnieniu od innych wirusów przenoszonych przez komary, dla epidemii chikungunya charakterystyczna jest masowość zakażeń objawowych z typowymi nasilonymi dolegliwościami ze strony układu kostno-stawowego, ułatwiającymi rozpoznanie. W przypadku innych chorób wirusowych, jak kleszczowe zapalenie mózgu czy gorączka Zachodniego Nilu, nierzadko osoba zakażona ma łagodne objawy samoograniczające się, a tylko część chorych rozwinie poważne powikłania neurologiczne – wyjaśnia prof. Katarzyna Sikorska.

Gorączkę chikungunya zidentyfikowano w połowie XX wieku w krajach afrykańskich, a po kilkudziesięciu latach rozprzestrzeniła się na obszarach Ameryki Płd., Karaibach, Ameryki Środkowej. Duże ogniska epidemiczne pojawiły się w tym roku w Brazylii i w Argentynie. Skąd wiemy, czy przypadki tej tropikalnej choroby wystąpiły w Polsce i u ilu osób?

– Choroba chikungunya jest objęta ustawowym obowiązkiem zgłaszania, więc jeśli ją podejrzewamy lub rozpoznajemy w oparciu o obserwację kliniczną i wyniki badań laboratoryjnych, musi to być odnotowane w rejestrze – mówi prof. Katarzyna Sikorska.

Denga zagraża nam bardziej. Też przenoszą ją komary

Podstawą bezpieczeństwa w krajach tropikalnych i rejonach o złych warunkach sanitarnych jest zasada: „lepiej zapobiegać niż leczyć”. Dlatego wyjeżdżając do krajów gorących i wilgotnych, tam, gdzie są korzystne warunki do wylęgu komarów, trzeba chronić się za pomocą repelentów (środki odstraszające komary) zawierających DEET lub ikarydynę. Warto stosować też moskitiery, siatki w oknach i drzwiach. 

– Znacznie większym zagrożeniem niż wirus chikungunya jest obecnie zakażenie wirusem Denga, którego liczba przypadków globalnie jest zdecydowanie większa – ostrzega prof. Katarzyna Sikorska.

Skuteczną profilaktyką jest szczepionka przeciwko gorączce chikungunya (nazwa handlowa IXCHIQ), zawierająca atenuowaną formę wirusa, "osłabioną" w laboratorium, by nie wywoływać poprzez podanie aktywnej choroby. Podana człowiekowi „uczy” układ odpornościowy rozpoznawania wirusa CHIKV, co pozwala na produkcję specyficznych przeciwciał, które inaktywują wirusa. 

– Na razie szczepionka jest dopuszczona do obrotu w Unii Europejskiej, ale w Polsce z pewnością też się pojawi. Jest to szczepionka żywa, jednodawkowa, jednak nie stosuje się jej u osób w wieku 65+ i u osób z ciężkimi zaburzeniami odporności – zastrzega prof. Katarzyna Sikorska.

I dodaje, by osoby podróżujące do krajów tropikalnych zawczasu skontaktowały się z lekarzem medycyny podróży. Bo to właśnie z nim możemy omówić zagrożenia dla naszego zdrowia, związane z miejscem, do którego się wybieramy. I na tej podstawie ustalić, jakie formy profilaktyki są najlepsze dla nas, byśmy ochronili się przed różnymi patogenami, nie tylko wirusami przenoszonymi przez komary. 

Na koniec prof. Katarzyna Sikorska ma pocieszającą wiadomość: – Na szczęście choroby wirusowe w większości przypadków przebiegają tak, że dochodzi do ich samoograniczenia i ostatecznie człowiek zdrowieje.