Naukowcy wykonali przełomowy krok. Może zmienić leczenie niepłodności

Kamil Downarowicz
03 października 2025, 21:44 • 1 minuta czytania
Badacze przenieśli jądro z komórki skóry do komórki jajowej, pozbawionej wcześniej własnego materiału genetycznego. Fot. Freepik
Brzmi przełomowo? Bo i jest. Ale zanim ktoś pomyśli, że to już recepta na rozwiązanie problemów z niepłodnością, warto się zatrzymać. Jesteśmy dopiero na samym początku tej drogi.

Zespół badaczy z Uniwersytetu w Portland w Stanach Zjednoczonych oraz Uniwersytetu Cha w Korei Południowej po raz pierwszy w historii udało się stworzyć z ludzkich komórek skóry funkcjonalne komórki jajowe zdolne do zapłodnienia i rozwoju wczesnych zarodków.


Naukowcy opisali swoje osiągnięcie na łamach Nature Communications. Sama procedura brzmi znajomo – to ta sama technika, którą wykorzystano kiedyś przy słynnej owcy Dolly.

Pozorna porażka, prawdziwy sukces

Badacze przenieśli jądro z komórki skóry do komórki jajowej, pozbawionej wcześniej własnego materiału genetycznego. Komórki skóry mają bowiem 46 chromosomów, a komórki rozrodcze – tylko 23. Aby to pogodzić, trzeba było znaleźć sposób na „odchudzenie” DNA. Zastosowano więc mitomejozę, czyli sztuczne odtworzenie naturalnego podziału komórki.

Efekt? Ponad 80 nowych komórek jajowych, z których część udało się zapłodnić. Kilka rozwinęło się aż do blastocysty – czyli etapu zarodka, do którego dochodzi się w piątym–szóstym dniu.

I tu entuzjazm badaczy spotkał się z twardą rzeczywistością. Większość zarodków zatrzymała się wcześniej, a te, które dotrwały dalej, miały poważne błędy genetyczne – albo zbyt dużo chromosomów, albo ich złe sparowanie. Innymi słowy: nie mogłyby rozwinąć się w zdrowe dziecko.

Czy to porażka? Wręcz przeciwnie – badacze powtarzają, że wcale nie o to chodziło. Celem było sprawdzenie, czy metoda w ogóle ma sens. I to się udało.

Jeśli technologia zostanie dopracowana, mogłaby zmienić życie kobiet, które utraciły swoje komórki jajowe – po chorobie, wczesnej menopauzie albo chemioterapii. W teorii otwiera się też szansa dla par jednopłciowych, choć ta perspektywa na pewno rozgrzeje dyskusję etyczną do czerwoności.

Dekada oczekiwania na testy

Na razie jednak trzeba ostudzić emocje. Do badań klinicznych droga daleka – nawet sami autorzy mówią o co najmniej dekadzie. Do tego dochodzą jeszcze kwestie prawne i moralne, które w wielu krajach są nie do przeskoczenia.

Eksperci spoza zespołu przyznają, że to osiągnięcie robi wrażenie, ale na razie mówimy tylko o "dowodzie koncepcji". Jak podkreśla prof. Ying Cheong z Uniwersytetu w Southampton – jeśli uda się uporać z błędami chromosomów, świat medycyny reprodukcyjnej stanie na progu rewolucji. Inni studzą zapał, przypominając, że granica między medycyną a eksperymentem jest bardzo cienka i wymaga szczególnej ostrożności.

Historia pokazuje jednak, że wiele rewolucyjnych rozwiązań zaczynało się właśnie od takich nieidealnych, kruchych prób. Kiedyś podobnie mówiono o in vitro – a dziś dla milionów ludzi to najzupełniej normalna procedura.