Większość osób, które trafiły do szpitala z zawałem czy udarem, miała nie jeden, a co najmniej dwa czynniki ryzyka.
Większość osób, które trafiły do szpitala z zawałem czy udarem, miała nie jeden, a co najmniej dwa czynniki ryzyka. Fot. Freepik

Kiedy serce daje znać, że jest zmęczone, często udajemy, że tego nie słyszymy. Przemęczenie? Stres? Kawa na pusty żołądek? Zrzucamy winę na wszystko, tylko nie na to, co rzeczywiście dzieje się w środku naszego organizmu. A tymczasem ciało od dawna wysyła sygnały ostrzegawcze. Zignorowane – potrafią zakończyć się tragicznie.

REKLAMA

Według badania, które ukazało się we wrześniu 2025 roku w prestiżowym Journal of the American College of Cardiology, niemal wszystkie zawały i udary mają wspólny mianownik. Tak, prawie wszystkie. Brzmi niewiarygodnie, ale liczby są bezlitosne – aż 99 proc. osób, które przeszły zawał, miało wcześniej jeden z czterech sygnałów ostrzegawczych.

Nie żadne genetyczne fatum, nie losowy pech. Po prostu cztery codzienne problemy, które większość z nas zna aż za dobrze: zbyt wysokie ciśnienie, zbyt dużo cholesterolu, cukier poza normą i papierosy.

Serce bije w rytmie naszych wyborów

Zespół naukowców z Northwestern Medicine i Yonsei University prześledził historię zdrowia ponad dziewięciu milionów dorosłych osób z Korei Południowej i Stanów Zjednoczonych. Zebrane dane obejmowały nawet dwadzieścia lat życia uczestników – wystarczająco długo, by zobaczyć, jak z pozornie niewinnych drobiazgów powoli rodzi się katastrofa.

To jedno z największych badań dotyczących serca w historii, a jego wnioski potrafią otrzeźwić skuteczniej niż poranna kawa. Wnioski? Większość osób, które trafiły do szpitala z zawałem czy udarem, miała nie jeden, a co najmniej dwa czynniki ryzyka. Najczęściej – nadciśnienie. Ponad 93 proc. pacjentów z zawałem miało już wcześniej problem z ciśnieniem, które od dawna wymykało się spod kontroli.

"To badanie dobitnie pokazuje, że niemal każda choroba serca ma swoje źródło w tych samych, dobrze znanych przyczynach".

Prof. Philip Greenland

kardiolog z Northwestern University

Nie ma sensu doszukiwać się tajemniczych genów czy nieuchwytnych czynników. Trzeba po prostu zająć się tym, co mamy "na stole": ciśnieniem, cholesterolem, cukrem i papierosami. Bo właśnie to da się zmienić.

Cztery ciche alarmy

Każdy z tych czterech czynników działa jak tykająca bomba, tyle że zegar nie wydaje żadnego dźwięku.

Wysokie ciśnienie krwi

To główny winowajca. Nie bez powodu nadciśnienie nazywa się "cichym zabójcą". Często nie daje objawów przez lata, ale z czasem osłabia naczynia krwionośne, uszkadza serce, nerki, mózg. W Polsce cierpi na nie ponad 10 milionów osób – i wielu z nas o tym nie wie.

Podwyższony cholesterol

Nie boli, nie piecze, nie daje sygnałów. A jednak stopniowo "zatyka" tętnice, sprawiając, że przepływ krwi staje się coraz trudniejszy. W pewnym momencie wystarczy drobny stres czy zimowy poranek, by doszło do tragedii.

Wysoki poziom cukru we krwi

Nie zawsze oznacza cukrzycę – ale już samo przekroczenie normy (powyżej 100 mg/dL na czczo) zwiększa ryzyko zawału. Glukoza działa jak powolny rozpuszczalnik ścian naczyń krwionośnych.

Palenie tytoniu – także w przeszłości

Nie trzeba być aktywnym palaczem, by zapłacić zdrowiem. Nawet kilka lat po rzuceniu serce wciąż "pamięta" skutki nikotyny. Dym papierosowy osłabia elastyczność naczyń i zwiększa krzepliwość krwi – połączenie śmiertelnie niebezpieczne.

Zatroszcz się o własne serce

Eksperci podkreślają, że te cztery główne zagrożenia – wysokie ciśnienie, cholesterol, cukier i papierosy – mają jedną wspólną cechę: można nad nimi zapanować. Nie chodzi o życie pod kloszem czy rygorystyczne diety z piekła rodem. Raczej o powrót do podstaw: trochę mniej soli, trochę więcej ruchu, mniej stresu, więcej snu.

Naukowcy przypominają, że nawet niewielka poprawa – kilka punktów mniej na ciśnieniomierzu czy delikatny spadek poziomu cholesterolu – potrafi w ciągu kilku lat radykalnie obniżyć ryzyko zawału.

Wystarczy konsekwencja i odrobina troski o własne serce. Regularne badania, codzienny spacer, rezygnacja z papierosa – to nie banały. To medycyna w praktyce.