Trafił do szpitala z dusznościami, skończył z częściową amputacją nóg. Winne okazały się... gołębie

Beata Pieniążek-Osińska
30 lipca 2024, 10:09 • 1 minuta czytania
Przez kontakt z gołębiami czy papugami można zarazić się groźną bakterią i zachorować na papuzicę. Adrian Slazok/REPORTER/ East News
Zaczęło się od kaszlu, a potem 48-latek trafił do szpitala, bo doszły zmiany w płucach, gorączka, niewydolność oddechowa, ale też zakrzepica i zmiany martwicze na nogach. Leki nie pomagały, lekarze nie mogli znaleźć przyczyny, a zmiany postępowały. Medycy pogłębili wywiad rodzinny, a ich uwagę zwrócił jeden szczegół. Gołębie. To pozwoliło na trafną diagnozę - papuzica. To choroba odzwierzęca, która zwykle ma łagodny przebieg. Światowa Organizacja Zdrowia ostrzegała jeszcze na wiosnę, że w ostatnich miesiącach odnotowuje się więcej takich przypadków, a kilka osób zmarło.

Na wiosnę Światowa Organizacja Zdrowia alarmowała, że w krajach Europy wzrasta liczba przypadków tzw. papuzicy, czyli niebezpiecznej choroby układu oddechowego. Choć choroba ma zwykle łagodny przebieg, to jak informowała wówczas WHO, w ciągu ostatnich kilku miesięcy w wyniku choroby zmarło pięć osób. Patomorfolożka Paulina Łopatniuk, prowadząca bloga popularnonaukowego "Patolodzy na klatce" w jednym z ostatnich wpisów na swoim profilu w mediach społecznościowych opisała przypadek 48-letniego pacjenta, którego przyjęto do szpitala z trwającymi od czterech dni dusznościami i kaszlem.


Do objawów dwa dni przed przyjęciem dołączyła też gorączka sięgająca 39,3°C, bóle mięśniowe, potliwość i dreszcze.

"Chory odkrztuszał niewielkie ilości żółtawej plwociny, nie odnotował jednak krwioplucia, zanim dotarł do szpitala zaś próbował leczyć się na własną rękę środkami przeciwzapalnymi i antybiotykiem (...). Bez rezultatów. Pacjent nie chorował przewlekle, nie zgłaszał też obciążeń rodzinnych" – brzmi opis.

Próbowano leczyć objawy nie znając przyczyny

Mężczyźnie zlecono badanie TK, które pokazało obustronne rozlane śródmiąższowe nacieki zapalne. Z kolei badania laboratoryjne wykazały zaś podwyższone OB i CRP (bez zwyżki poziomu białych krwinek) oraz cechy zaburzeń krzepnięcia z podwyższonym poziomem D-dimerów.

Kolejnego dnia chorego przeniesiono na oddział intensywnej terapii z powodu cech niewydolności oddechowej. Konieczna była wentylacja mechaniczna.

Lekarze walczyli z objawami, ale nie znali przyczyny infekcji. Rozpoczęto dość "szeroko zakrojoną" antybiotykoterapię, a dodatkowo włączono do leczenia również lek antywirusowy.

"Mimo to stan pacjenta nie poprawiał się, mężczyzna nadal gorączkował, badania radiologiczne pokazywały progresję zmian płucnych, pogarszało się też rozwijające się od trzeciego dnia hospitalizacji zasinienie kończyn dolnych (badania ultrasonograficzne wykazały cechy obustronnej zakrzepicy) z narastającymi zmianami niedokrwiennymi" – czytamy. Wprowadzono więc zmiany w zestawie leków.

Czwartego dnia leczenia gorączka nieco spadła, ale poza tym sytuacja nie poprawiała się, a parametrami stanu zapalnego narastały. Doszło też rzężenie nad płucami.

Lekarze dzięki kolejnym badaniom wykluczyli wirusy grypy, opryszczki, EBV CMV, nie różyczkę, toksoplazmozę, kryptokokozę, aspergilloze czy inne grzybice. Nie wykryto też żadnych przeciwciał mogących sugerować schorzenia z kręgu autoimmunizacyjnych.

Mimo cech niewydolności wielonarządowej i zmian martwiczych nóg lekarze nadal nie wiedzieli, co leży u podłoża wyniszczającej pacjenta choroby.

Dobry wywiad to podstawa

W poszukiwaniu możliwych przyczyn lekarze zdecydowali się pogłębić wywiad rodzinny, który ujawnił element niebrany dotąd pod uwagę.

Sprawcą nieszczęścia okazały się... gołębie. Dodatkowe badania wykazały infekcję Chlamydia psittaci. Infekcja ta oznacza chorobę odzwierzęcą ornitozę, zwana także papuzicą. Choroba ta może mieć bardzo różny przebieg, od bezobjawowego do ciężkiej uogólnionej infekcji, choć rzadko prezentuje się tak dramatycznie, jak tutaj.

Kluczowy dla rozpoznania jest - obok obrazu klinicznego - wywiad potwierdzający kontakt z ptactwem.

Dzięki diagnozie zrezygnowano z leków przeciwwirusowych, a zestaw antybiotyków uzupełniono o doksycyklinę. To wpłynęło na spadek parametrów stanu zapalnego, gorączki i stopniową poprawę kliniczną. Niestety konieczna była częściowa amputacja stóp.

Skąd się bierze choroba?

WHO twierdzi, że zakażenia ludzi występują głównie w wyniku kontaktu z wydzielinami zakażonych ptaków i najczęściej dotykają osób pracujących z ptakami, np. hodowców, i weterynarzy czy posiadaczy ptaków. Przy okazji komunikatu WHO w sprawie wypowiedziało się w Polsce kilku ekspertów.

– Za chorobę odpowiedzialne są bardzo groźne bakterie o skomplikowanym cyklu rozwojowym, które nazywają się chlamydiami. Występują one u ptaków, wywołują u nich ornitozę albo chlamydiozę – tłumaczył portalowi ABC Zdrowie prof. Piotr Szeleszczuk z Instytutu Medycyny Weterynaryjnej w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.

Co istotne, przed infekcją może uchronić przestrzeganie zasad higieny.