Kolaż
Według badań pogarszający się słuch często wiąże się z późniejszymi problemami neurologicznymi Fot. Shutterstock

– Kiedyś niedosłuch 70-latka uznawano za normalną rzecz. Rozwój cywilizacyjny – wszechogarniający hałas, słuchawki douszne, głośna muzyka od dzieciństwa – sprawiają, że ta granica przesuwa się do wieku 50 lat – prof. Henryk Skarżyński, dyrektor Światowego Centrum Słuchu komentuje dla naTemat wyniki badań, które dowodzą, że problemy ze słuchem oznaczają zwiększone ryzyko demencji i Alzheimera.

REKLAMA

To nie żaden scam, wniosków nie wysnuto na podstawie obserwacji na kilkunastu randomowych ochotnikach czy stadzie szczurów. Te badania zaczęły się w USA już 1971 roku i powtarzano je co 4 lata przez ponad 50 lat. Będą trwały siedem dekad, dzięki czemu obserwacje obejmą trzy pokolenia.

Wnioski, które naukowcy wysnuli już teraz, a które łączą pogorszenie słuchu z problemami z pamięcią, opublikował właśnie miesięcznik JAMA Network, wydawany przez Amerykańskie Towarzystwo Medyczne, nie pozostawiają złudzeń.

I jest się czego bać, bo coraz gorszy słuch mają coraz młodsze osoby. Także w Polsce.

– Problem wad słuchu stał się chorobą cywilizacyjną. Kiedyś uznawano niedosłuch siedemdziesięciolatka za normalną rzecz. Dzisiejszy rozwój cywilizacyjny – wszechogarniający nas hałas, słuchawki douszne, głośna muzyka od wczesnego dzieciństwa – sprawiają, że ta granica z wieku 70 lat przesuwa się do wieku 50 lat – dla portalu naTemat komentuje prof. Henryk Skarżyński, założyciel i dyrektor Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Warszawie oraz Światowego Centrum Słuchu.

– W naszych badaniach przesiewowych okazało się, że co piąty sześciolatek w Polsce ma istotne problemy ze słuchem, które wpływają na rozwój mowy, naukę i funkcjonowanie społeczne – dodaje prof. Henryk Skarżyński.

Gorszy słuch i Alzheimer. Mają wiele wspólnego

Okazało się, że pogorszenie słuchu to jeden z najwcześniejszych sygnałów, że mogą grozić nam poważne problemy z pamięcią. Takie jak demencja albo jej najgorsza postać, czyli choroba Alzheimera. Potwierdziło to wspomniane badanie Framingham Heart Study.

Już niewielki ubytek słuchu oznacza, że mamy wyższe ryzyko demencji. Aż o 71 proc. większe niż osoby, które dobrze słyszą. Demencja najbardziej grozi oczywiście tym, którzy ubytek słuchu mają szczególnie duży. A jeśli są jeszcze nosicielami mutacji genetycznej APOE ε4, robi się naprawdę źle, bo zmiany neurodegeneracyjne rozwijają się wtedy w przyspieszonym tempie.

Słuch uczestników sprawdzany był audiometrem. Oprócz tego naukowcy przeprowadzali wywiad. Pytali o to, czy badani są narażeni na hałas, np. maszyn w pracy, czy w ich rodzinie występowała głuchota i czy noszą aparat słuchowy.

Wszystkim zrobiono też badania obrazowe – rezonans magnetyczny głowy. Pokazał, co dzieje się w mózgu. Okazało się, że im większy ubytek słuchu, tym zmiany w mózgu (w istocie białej – największej i najgłębszej jego części), były większe.

A wszelkie patologie w tej strukturze, co neurolodzy wiedzą od dawna, wiążą się z problemami z pamięcią i koncentracją, a bywa, że też z utrzymaniem równowagi i chodzeniem. Ich najczęstszą przyczyną jest starzenie się mózgu, choćby związane z wiekiem.

Niestety, neurodegeneracja mózgu może przyspieszyć u młodych osób, np. z powodu chorób naczyniowych wywołanych miażdżycą, nadciśnieniem, cukrzycą. Mówi się o nich, że to choroby cywilizacyjne, czyli wywołane współczesnym trybem życia. Mamy na ich pojawienie się wpływ, ale niewiele osób ma siłę zmienić nawyki. Trzeba byłoby zrezygnować fast foodów, papierosów, alkoholu, zacząć się ruszać i przerzucić na dietę śródziemnomorską.

Aparat słuchowy lepiej nosić, by zmniejszyć ryzyko demencji

Niestety, nie tylko potwierdzony badaniem audiometrem ubytek słuchu jest niebezpieczny. Nawet subiektywne poczucie utraty słuchu zwiększa ryzyko demencji i Alzheimera.

Wspomniane wieloletnie badanie dowiodło też, że osoby, które słyszały na tyle słabo, że zalecono im noszenie aparatu słuchowego, jeśli go nie nosiły, bo uważały, że jest im niepotrzebny, albo nie mogły go zaakceptować, częściej zapadały na demencję niż osoby, które karnie chodziła z aparatem słuchowym w uchu.

To wszystko brzmi przerażająco, bo już 10 lat temu co trzecia osoba w Polsce miała problem ze słuchem. Oczywiście najwięcej seniorów (przynajmniej 75 proc. z nich), ale już prawie połowa 50-latków słyszy gorzej niż przed laty.

Ubytek słuchu ma też 20 proc. uczniów w naszym kraju. A jedno na 380 dzieci rodzi się z wadą słuchu. 90 proc. tych noworodków nie ma w rodzinach osób z wadą słuchu, więc nie chodzi o obciążenie genetyczne. Badania w ramach Powszechnego Programu Przesiewowych Badań Słuchu u Noworodków umożliwił m.in. sprzęt kupiony przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. W głowie się nie mieści, ale są w Polsce rodzice, którzy nie zgadzają się na badania słuchu u swoich dzieci – ani po urodzeniu, ani na te późniejsze – w szkole. Choć właściwie nie ma się co dziwić, skoro tylu rodziców bało się przedmiotu o nazwie edukacja zdrowotna, który wszedł do szkół w roku szkolnym 2025/2026, że stał się nieobowiązkowy.

"Głuchy jesteś?". To pytanie znajomych powinno dać ci do myślenia

Słuch jest najbardziej wrażliwym ze zmysłów i zaczyna się starzeć już od trzydziestki. Pomaga mu w tym uliczny hałas, długie rozmawianie przez komórkę, słuchanie muzyki na słuchawkach, szczególnie dousznych, jeśli nie mamy ustawionej blokady głośności.

Wiele osób zasypia przy podcastach, często tych z YouTube, więc gdy zasną, nie panują nad tym, co i jak głośno sączy się im do ucha. A co jakiś czas są to krzykliwe reklamy (większość Polaków nie ma wersji premium, która oznacza ich brak).

Gdy pogarsza nam się wzrok, zwykle biegniemy do okulisty, albo choć do optometrysty, by dobrał nam okulary. A gdy słyszymy gorzej, zwlekamy, po prostu zwiększamy głośność w telefonie czy komputerze.

– Jeśli chcemy, aby kolejne pokolenia zachowały sprawność słuchową, musimy traktować słuch z taką samą troską, jak wzrok czy ogólne zdrowie. Świadome unikanie nadmiernego hałasu, regularna kontrola i szybka diagnostyka stają się koniecznością współczesnego świata – mówi prof. Henryk Skarżyński.

– Technologie wspierają nas dziś w walce z narastającą falą zaburzeń słuchu. W Instytucie opracowaliśmy system HearBox i aplikację HearBox Mobile – rozwiązania umożliwiające samodzielną kontrolę stanu słuchu i rozumienia mowy. Dzięki temu każdy może szybko sprawdzić, czy potrzebuje konsultacji specjalistycznej – mówi prof. Henryk Skarżyński. Jeśli więc wydaje ci się, że gorzej słyszysz, albo co bardziej prawdopodobne – mówią ci to bliscy ("Co, głuchy jesteś?"), ale nie chcesz przyjąć tego do wiadomości, skorzystaj z aplikacji, albo od razu wybierz się do laryngologa i poproś o zbadanie słuchu. Bo może przydarzyć ci się coś dużo gorszego niż to, że siedząc ze znajomymi w kawiarni, masz problem z włączeniem się do dyskusji, bo słyszysz piąte przez dziesiąte.

– Coraz młodsze osoby doświadczają ubytku słuchu, a wielu pacjentów zgłasza się dopiero wtedy, gdy niedosłuch zaczyna poważnie utrudniać funkcjonowanie. Dlatego tak ważna jest profilaktyka i wczesna diagnostyka – mówi prof. Henryk Skarżyński. Na koniec dodaje coś bardzo pocieszającego:

– Można zoperować prawie wszystkie wady słuchu, ale efekty zależą od tego, kto i kiedy się do nas zgłosi – mówi dyrektor Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Warszawie i Światowego Centrum Słuchu.

W dniach 24-25 listopada 2025 r. w Światowym Centrum Słuchu trwa VII Kongres Zdrowia Polaków. Program jest wyjątkowo bogaty i nie dotyczy tylko słuchu. Każdy, kto interesuje się swoim zdrowiem, znajdzie coś dla siebie. A dobra wiadomość jest taka, że nie musisz wybierać się do Kajetan pod Warszawę, pod tym linkiem znajdziesz transmisję w internecie.